Droga Lewico, droga Prawico

Droga Lewico, droga Prawico

czyli

hipokryzja w pigułce

Autor tekstu: Bart

Jako że mój blog trwał w stadium larwalnym ponad rok i dopiero teraz przemienia się w pięknego motyla, zacznę tematem cokolwiek nieaktualnym (choć nie tak do końca).

Ostatnimi tygodniami w mediach głośno było o tzw. Czarnym Proteście dotyczącym prawa do aborcji. Jak widać, historia lubi się powtarzać, gdyż rok temu wybuchła (nie)święta wojna o tzw. pigułkę „po” – a temat to niewątpliwie pokrewny.

Sytuacja jest w zasadzie nadal niejasna – ponoć jedna z pigułek na polskim rynku jest dostępna na receptę, a druga nie, aczkolwiek miała być – ale PiS się z tego wycofał… Nikt nic nie wie. Będę zatem pisał w czasie teraźniejszym, jako że spór, lubo przysypany kolejnymi tematami, bynajmniej nie wygasł.

W skrócie: Prawica walczy o to, by rzeczona pigułka nadal była dostępna na receptę (co dla niej jest raczej tymczasowym zachowaniem status quo, niż celem ostatecznym), zaś Lewica walczy o coś zupełnie przeciwnego.

Aby uzgodnić definicje, powiedzmy, że Prawica to w tym przypadku coś pomiędzy PiS a KORWiN, Lewica zaś – coś pomiędzy SLD a Partią Razem. Jednostkowe wyjątki pomijam. Argumenty i postawy obu stron postaram się streścić poniżej.

LEWICA

Lekarstwa w ogóle: Gdyby uwolnić rynek lekarstw i ludzie mogliby je kupować bez ograniczeń, zaczęliby się się masowo truć, a koszty społeczne byłyby katastrofalne!

Pigułka „po”: Państwo nie ma prawa decydować co kobieta robi ze swoim brzuchem, a pigułka „po” jest równie szkodliwa, co aspiryna.

PRAWICA

Lekarstwa w ogóle: Recepty to granda, volenti non fit injura, każdy powinien móc kupować gdzie chce to, co chce.

Pigułka „po”: Musi być na receptę, bo to zagrożenie społeczne, jest szkodliwa i zachęca do zabijania dzieci nienarodzonych!

Tylko pozazdrościć konsekwencji i spójności poglądów po obu stronach! Spróbuję przeanalizować owe postawy i zmierzyć się z wysuwanymi argumentami.

Przede wszystkim należy mieć na uwadze, że dyskusja, jaka przetoczyła się przez media w sprawie owej nieszczęsnej pigułki, była ideologiczna, nie zaś merytoryczna. Najprościej sobie to uzmysłowić wizualizując sobie Kaczyńskiego dającego się przekonać do uwolnienia rynku pigułek, lub Szczukę przyznającą, że powinny być one jednak na receptę. Na dziesiątkach stron internetowych, w zależności od ich proweniencji, znajdziemy informacje mówiące, iż:

  • jest to pigułka wczesnoporonna,
  • nie jest to pigułka wczesnoporonna,
  • ciąża zaczyna się w momencie zapłodnienia,
  • ciąża zaczyna się w momencie zagnieżdżenia zarodka,
  • etc. etc.

Spróbujmy zatem wziąć ten temat pod lupę chłodnego racjonalizmu, choć pewnie łatwo nie będzie. Zacznijmy od kwestii fundamentalnej.

Droga Lewico!

Dla Ciebie sprawa jest prosta i oczywista. Pigułka zapobiega połączeniu się plemnika z jajeczkiem, w którym to przypadku nawet najbardziej ortodoksyjny katolik nie może powiedzieć, że zabito nienarodzone dziecko. Sprawa się komplikuje w momencie, gdy dojdzie do zapłodnienia, ale zarodek nie zagnieździ się w jamie macicy.

Dla Ciebie, Lewico, nie jest to problem, gdyż twoja definicja ciąży obejmuje również właśnie owo zagnieżdżenie. Prawica powie jednak: hola hola! Toż to arbitralna definicja. Dla Prawicy zapłodnione jajo to już nowy człowiek, w którego Bóg tchnął duszę nieśmiertelną. A że takich przypadków jest ok. 2% ? A niechby się zdarzył i jeden – dla katolika jest to aborcja.

Droga Prawico!

Tobie można postawić adekwatny zarzut: twoja definicja początku ciąży jest równie arbitralna, co w przypadku Lewicy. W twoim przypadku kierowana wiarą religijną, a w przypadku Lewicy… Cóż, właściwie nie wiem, czym. Stanowisko Kościoła na temat momentu tchnienia duszy w ciało zmieniało się na przestrzeni dziejów. Zresztą Lewica twej wiary nie podziela i podzielać nie musi.

Wygląda na to, że tego problemu nie da się rozwiązać tak, by usatysfakcjonować obie strony. Chyba żeby wynaleźć pigułkę, która w 100% przypadków zapobiegnie zapłodnieniu. Zostawmy zatem kwestie początku życia i przejdźmy do bardziej przyziemnych, acz praktycznych aspektów sporu. Obiecuję natomiast, że do powyższych kwestii powrócę w jednym z kolejnych wpisów.

spermatozoid-1

 

Droga Lewico!

Utrzymujesz, że ciało człowieka (w tym przypadku konkretnie: ciało kobiety) jest jego własnością i może nim on dowolnie rozporządzać, zaś pigułka „po” winna być dostępna bez recepty, a nawet refundowana (czytaj: opłacana przez resztę społeczeństwa, w tym przez przeciwników jej stosowania). Dlaczego zatem ja musiałem co miesiąc biegać z zapaleniem barku do lekarza po receptę na leki, dzięki którym mogłem normalnie funkcjonować? Dlaczego nade mną się, Lewico, nie litujesz, gdy tracę swój cenny czas stojąc w kolejce w przychodni, gdy doskonale wiem, co mi lekarz przepisze i jak to stosować?

Bo mogę sobie zrobić krzywdę? Jak będę chciał, to i tak sobie ją zrobię. Legalnie nabytymi środkami. Albo wcinając na raz całe opakowanie leku na receptę, który miałem zażywać raz dziennie. Raban, jaki się podniósł akurat w sprawie pigułki „po”, dowodzi, iż nie chodzi tu o wolność osobistą, lecz o wojnę ideologiczną.

Droga Prawico!

Skoro utrzymujesz, że obywatel powinien mieć swobodny dostęp do broni palnej, to dlaczego blokować mu dostęp do omawianej pigułki? Pigułka może zabić zarodek – dla Ciebie, Prawico, jest to człowiek; dla Lewicy zaledwie „zlepek komórek” – ale z pistoletu można zastrzelić dorosłego, ukształtowanego człowieka. Odsetek zabójstw w odniesieniu do liczby uzbrojonych ludzi kształtuje się zaś podobnie, jak odsetek niezagnieżdżonych zarodków. Podobnie, jak w przypadku Lewicy – nie chodzi tu zatem o bezpieczeństwo kobiety czy dziecka, lecz o wojnę ideologiczną.

Poza tym, Prawico, sama często podnosisz argument, iż zakaz posiadania broni palnej spowoduje, że będą ją posiadać tylko bandyci – bo znajdą sposób, by ominąć prawo. Podobnie będzie z receptami na pigułkę. Łapówkarstwo pięknie rozkwitnie – i będzie to jedyny efekt wprowadzenia ograniczeń. Prawo stanowione wbrew ludzkiej naturze nie dość, że jest martwe, to jeszcze demoralizuje.

Droga Lewico!

Oburzasz się, gdy Kościół propaguje wstrzemięźliwość seksualną wśród młodzieży („włazi z butami”, jak to określasz, do czyjegoś łóżka), ale czy znasz lepszy sposób na zapobieganie niechcianej ciąży? Powiesz, Lewico: edukacja seksualna – i problem rozwiązany. No tak… W końcu dzięki lekcjom etyki nie spotykamy się już z przestępstwami, dzięki lekcjom historii nie powtarzamy dawnych błędów, a reklama społeczna wyeliminowała problem bitych dzieci. To jest myślenie życzeniowe. Chcesz uchodzić, Lewico, za racjonalną i naukową, a nie przyjmujesz do wiadomości, że natury ludzkiej nie da się dowolnie kształtować. Jest faktem, że najskuteczniejszą metodą uniknięcia ciąży jest wypicie szklanki wody. Nie przed, nie po, lecz zamiast. Oczywiście to również utopia i to także nie jest to zgodne z naturą. Trudno jednak mieć za złe Kościołowi, że takie postawy promuje.

Notabene zarówno nauka Kościoła, jak i świecka edukacja seksualna mają ten sam cel: ograniczenie liczby „wpadek”. Tu nie ma faktycznego konfliktu interesów – jest konflikt ideologiczny.

Droga Prawico!

Dręczy Cię myśl, że edukacja seksualna promuje rozwiązłość wśród młodzieży. Czy słyszałaś, Prawico, o jakimkolwiek nauczycielu owego przedmiotu, który by nawoływał: „gzij się, droga młodzieży, bo czas ucieka!” ? Oczywiście idealną sytuacją byłoby, gdyby tematy typu: płciowość, religia, etyka i kindersztuba były wynoszone z domu. Domy są jednak różne, różni są rodzice. Patologia bywa dziedziczona. Mamy tu odwieczny problem: na ile dziecko jest jednostką autonomiczną, a na ile „własnością” rodziców? Gdzie jest granica, za którą danej rodzinie należałoby pomóc? Nie popieram tu absolutnie prymatu państwa nad władzą rodzicielską, próbuję tylko pokazać, jak niejednoznaczny jest to temat.

Popełniasz, Prawico, ten sam błąd, co Lewica, nie doceniając potęgi ludzkiej natury. Gdy krew się burzy (mnie swoją drogą to już tylko wapno lasuje), to i ministrant może ulec pokusie. Pigułka „72h” może okazać się niepotrzebna, jeśli ministrant będzie wiedział jak się zakłada gumkę.

Droga Lewico!

Jam jest stary koń, który błędów narobił w życiu co niemiara. Gdybym spotkał tamtego trzydziestoletniego gówniarza, którym byłem, kopnąłbym go w tyłek i przemówił do rozumu. A przecież wiedział ów osioł, jakie będą konsekwencje pewnych jego poczynań. Sroce spod ogona nie wypadł, gramotny jest. Mimo to zachowywał się niekiedy jak kurczak bez głowy.

Czy sądzisz, Lewico, że edukacja seksualna wystarczy, by szesnastolatka przestała traktować pigułkę „po” jako zamiennik antykoncepcji? Starość nie radość, młodość nie mądrość. Wolność jest prawem najwyższym, ale można sobie nią zrobić krzywdę. Od lat nie zmieniam przy tym zdania, że to rodzice powinni uczyć dziecko odpowiedzialności. Jednak nasze nieszczęsne społeczeństwo zostało tej odpowiedzialności przez pokolenia skutecznie oduczone. Miną kolejne pokolenia, zanim nauczymy się pływać bez kół ratunkowych – o ile państwo będzie się stopniowo wycofywać z kolejnych dziedzin naszego życia. Tu jednak optymistą nie jestem.

Ale ad rem. Trauma, jaką będzie dla nastolatki rozmowa z lekarzem w sprawie tabletki, może zaowocować uruchomieniem pewnych ośrodków myślowych. Ustrzec przed dalszymi błędami i przed rujnowaniem własnego zdrowia. Zauważ też, Lewico, że swobodne podejście do pigułki „72h” pociągnąć może za sobą równie swobodne podejście do wczesnej aborcji. Potem do późnej aborcji. Wreszcie do pozostawienia urodzonego „płodu” na śmietniku. Wiem, że zasada równi pochyłej nie może być traktowana jako argument w dyskusji, ale zbyt często się sprawdza, by ją ignorować.

Droga Prawico!

Dziewczę młode wpadło, idzie do ginekologa, ten niczym mądry mentor uświadamia jej popełnione błędy i wypisuje receptę. Panienka łyka tabletkę, odmawia różaniec, a potem trwa w czystości aż do ślubu.

To tak nie działa. Prawico droga, ilu ginekologów w życiu odwiedziłaś? Czy wszyscy byli profesjonalni i pełni empatii? Czy nigdy nie pomyślałaś po wizycie, że już nigdy tam nie pójdziesz? Że po wpadce wolisz pójść w ślady Natalii Przybysz niż znieść upokorzenie proszenia o receptę?

Można powiedzieć: nawarzyłaś sobie dziewczyno piwa, to je wypij. Tak, tylko że tu chodzi już nie tylko o dziewczynę. Poza tym ludzie, zwłaszcza młodzi, popełniają błędy nader często. W większości przypadków bardziej potrzebują pomocy, niż kary.

Byłoby cudnie, gdybyśmy mieli całe zastępy doskonałych lekarzy i w ogóle żyli w idealnym świecie. Ale ten świat jest zaledwie najlepszy z możliwych, a stąd do ideału jeszcze daleko.

Wrócę tu jeszcze do sprawy dziecka jako „własności” rodziców. Wygląda na to, Prawico, że według Ciebie dziecko należy do rodziców dopiero po jego urodzeniu, wcześniej zaś nie (jest to pogląd odwrotny od tego, który wyznaje Lewica). Od ograniczenia lub zakazu stosowania pigułki „po” i całkowitego zakazu aborcji nie jest aż tak daleko do ubezwłasnowolnienia ciężarnej kobiety, która w jakikolwiek sposób szkodzi zdrowiu przyszłego potomka. Nadzór policyjny dla palących papierosy? Zakaz oddalania się od miejsca zamieszkania? To również jest równia pochyła, ale wcale nie wydaje mi się to nierealne.

Droga Lewico, droga Prawico!

Okopałyście się na swoich stanowiskach i niczym granatami obrzucacie się pseudoargumentami, które mają racjonalizować z góry założone tezy, będące nieporuszalne niczym Pierwszy Poruszyciel. Tracicie przy tym z oczu sedno sprawy. Nie jest nim dylemat, czy pigułka ma być dostępna na receptę, czy nie. Głównym problemem jest to, że nasz gatunek wraz z rozwojem medycyny dostał do ręki potężne narzędzia. Nie zawaham się powiedzieć, że jest to przełom porównywalny z opracowaniem bomby atomowej. Wchodzimy w kompetencje – jak kto woli – Boga lub Natury. Sięgamy tam, gdzie do niedawna sięgnąć nie mogliśmy. Gdzie, ewolucyjnie rzecz ujmując, sięgnąć nie powinniśmy móc. Rodzi to potężne dylematy moralne oraz zwarcia na linii Kościół – nauka. Katolicyzm jednak „dotarł się” z Arystotelesem, z Galileuszem, z Darwinem – jestem więc dobrej myśli. Potrzebujemy tylko nowego Tomasza z Akwinu. Ale o tym w jednym z następnych wpisów.

Comments

comments

Autor wpisu: Bart

Naczelny czasu traciciel