Mądrze dziecko ogłupiać
czyli
wyłącz Cartoon Network!
Autor tekstu: Bart
Najpierw mała definicja. Pieluchowe zapalenie mózgu. Jest to epitet używany przez osobniki gatunku homo „sapiens” do zdyskredytowania tych bardziej dojrzałych jednostek, którym udało się już rozmnożyć i które – o zgrozo – nie wahają się o tym publicznie mówić.
Naturalnie niektórzy przesadzają i może to mierzić (zawsze wszakże można ich „odsubskrybować”, czy cokolwiek się tam robi w dzisiejszych czasach). Jednakowoż samo określenie żyje swoim życiem i dotyka też tych umiarkowanych.
Jeśli jesteś w grupie uczulonej na świadomość, że byłeś / byłaś kiedyś mniejsza niż jesteś teraz, a i tak miałaś / miałeś prawo istnieć, nie czytaj dalej. To wpis dla rodziców. Lub tych, którzy nimi w najbliższej przyszłości zostaną. Albo przynajmniej taką możliwość rozważają jako niewstydliwą.
Wpis to jednakże nie „rodzica”. Wpis taty. Ja jako Bart nie jestem tylko ogólnie określonym „rodzicem”. Nie godzę się na odbieranie mi moich cech „osobniczych” przez nazywanie mnie „rodzicem”. Tata i mama to dwa różne stwory. Każdy z tych stworów pełni różne role i różnie jest odbierany przez dziecko.
Jeśli pomimo tych herezji dotrwałeś / dotrwałaś to tego momentu, to naprawdę szacun 😉
Jako tata z sześcioletnim stażem piszę dalej. Nie o czymś spektakularnym. O tym innym razem. Teraz o czymś może mniej istotnym na pierwszy rzut oka, a w mojej opinii jednak bardzo istotnym.
Znasz to uczucie, kiedy dziecko instynktownie wyczuwa, że zaczął się weekend? Wtedy zamiast jak w normalny dzień zakopać się w łóżku, gdy czas goni i trzeba jechać do przedszkola, radośnie skacze ci po głowie od szóstej rano.
Trzeba wtedy włączyć „zombie-mode”, wstać, wyjąć losową rzecz z lodówki w nadziei, że okaże się dla pociechy jadalna, włączyć pociesze jutuba i wrócić do łóżka czekając na nieuchronne z niego wyrwanie kolejnymi pretensjami małolata.
Tu właśnie przydaje się znajomość pewnych bajek, które „bawiąc – uczą” – zupełnie jak w dalekiej przeszłości komiksy Papcia Chmiela. Działa to tylko dopóty, dopóki brzdąc nie potrafi sobie sam wpisać w wyszukiwarce Monster High (a uczy się tego zaskakująco szybko).
Ale przez jakiś czas to działa. A czasem i rodzic się przy jakimś odcinku zasiedzi.
Tu niezbędne wyjaśnienie: od ponad 20 lat nie użyłem z własnej woli odbiornika TV i takowego nie posiadam. Stąd pojawia się w tym wpisie YouTube jako coś dla mnie (a i dla mojej córki) oczywistego w kwestiach medialnych.
Jestem wiecznie niedouczonym pasjonatem nauki. Jak również literatury. Muzyki też. OK – jestem pasjonatem w zasadzie wszystkiego, co powinienem wiedzieć, by zwać się erudytą. Którym pewnie już się nigdy nie stanę. Jak to się mówi, wiem „nic o wszystkim” i ten brak wiedzy próbuję córce pod różnymi pretekstami przemycać. Czasem aktywnie, jak podczas spacerów (czy „wypraw” – to dłuższe wersje zwykłych spacerów obejmujące swym zasięgiem lasy i pagórki), kiedy opowiadam o zwyczajach żuków i ślimaków, o składzie powietrza, czy o meteorytach i kraterach. Czasem jednak, jako istota słaba, wolę być wyręczony przez tych bardziej zdolnych i umnych. Tu wracamy do weekendowego porannego jutuba.
Czas na moją osobistą (a i mojej córki też, bo w tym cały jest ambaras, aby dwoje chciało naraz) listę Top 4 bajek, które nie tylko są dla dziecka (mówię o wieku 3 – 6 lat) atrakcyjne, lecz również powodują, że rodzic bywa zaskakiwany pytaniami, których nie spodziewałby się od swojego gzuba. Tak, czasem trzeba się przyznać: „kochanie, nie wiem, ale sprawdzę i ci powiem”.
Dlaczego Top 4 a nie 5 czy 10 ? Dlatego, że wolę liczby okrągłe.
There are only 10 types of people in the world: those who understand binary and those who don’t.
Kolejność ustaliłem subiektywnie według wieku odbiorcy. Od najmłodszych do tych już na progu szkoły. Linkami nie będę tu śmiecił, znajdziecie wszystko bez trudu na YT.
Jeszcze jedno: piszę tylko o bajkach z najwyżej kilkuletnim stażem. Aczkolwiek jeśli wychowałeś się na Było sobie życie, pewnie ci się spodobają. Również miewają odchylenia lewicowe 😉
- Mali Einsteini
Jeśli zdarza ci się nucić w aucie pod nosem „rakieta w kosmos gna, to zabawa na 102…”, to nie czytaj dalej 😉 Główni bohaterowie to czwórka dzieci, które w każdym odcinku mają do rozwiązania pewną zagadkę intelektualną. Podróżują własną rakietą. Jak w Ulicy Sezamkowej, tu także każdy odcinek ma swój temat przewodni. Nie są to literki, lecz dzieła sztuki – obrazy i utwory muzyki klasycznej. Tu mam pewien żal do autorów, że przy sporej reprezentacji Rosjan nie uwzględnili chociażby takiego Chopina. Nie można jednak mieć wszystkiego.
W każdym odcinku motyw wiodący często się powtarza i dziecku utrwala się melodia oraz obraz. Mamy też pewną dozę wiedzy bardziej ścisłej. - Kot Prot
Dwoje dzieci, Jaś i Hania, mają przyjaciela, oczywiście niewidocznego dla rodziców. Jest to Kot w Kapeluszu, na potrzeby polskiego przekładu, gdzie nie działa rym Cat in the Hat, przezwany Kotem Protem. Aby wyjaśnić młodziakom pewne zagadnienia, Kot Prot zmniejsza ich czasem do rozmiaru robaczka czy nawet bakterii i objaśnia świat z tego punktu widzenia. Choć w zasadzie jest w tym dość nieporadny i wyręczają go postacie drugoplanowe 😉 - Dino pociąg
Rewelka! Prehistoria. Rodzina patchworkowa, bo pteranodony przygarniają osieroconego teropoda. Dzięki specjalnemu pociągowi przemieszczają się w czasie i poznają rozmaite rodzaje dinozaurów żyjące w różnych czasach. Warto posłuchać gawędy konduktora, bo również dorosły może się tego czy owego nauczyć 🙂 - Rodzina Pytalskich
Absolutny numer 1 jeśli chodzi o miodność. Każdy odcinek to wiązanka epizodów z udziałem wujków, babci, mamy i taty. Każde z nich ma swoją specjalność, a zakres tematów powala. Zostaw dziecko z tym serialem na kilka dni, a będziesz potrzebował wizyty w bibliotece, by nie miało cię potem za prostaka. Dodatkowo dochodzi tu absurdalne poczucie humoru, które jest świetnym wstępem do zapoznania potomka z Monty Pythonem 🙂
Jeśli temat cię zainteresował, napisz komentarz, bo mam więcej bajek w zanadrzu. Nie tylko naukowych, lecz choćby takich ćwiczących logikę i umiejętność dedukcji.
I pamiętaj: Cartoon Network jest dla dorosłych! 😉