Moje życie z czarnym psem
czyli
jak choruje się na depresję
Autor tekstu: Kachna Gębala
Uwaga: to nie jest artykuł medyczny. Nie zawiera ścisłych danych ani niezawodnych porad. Moim zamysłem był raczej subiektywny, impresywny esej; chcę raczej uświadamiać, niż informować. Piszę o tym, co czuję. Jeśli temat was zainteresuje, na końcu znajdziecie kilka linków i tytułów książek, które pozwolą na samodzielne przestudiowanie kwestii, które poruszam.
Gdy rozpoczynam śniadanie, czarny pies czeka na swoją dolę, od śniadania do obiadu nie przestaje szczekać.
(Samuel Johnson)
Jestem zwyczajną nastolatką. Chodzę do przeciętnego ogólniaka, gdzie brak większej presji na wyniki; uczę się nieźle. Mam znajomych i rodzinę, która o mnie dba. Okres dojrzewania przechodzę bez większych zgrzytów. Od jakiegoś czasu odczuwam ciągłe rozdrażnienie, które stopniowo przekształca się w smutek, potem rozpacz, a na koniec w mdłe odrętwienie. Pewnego ranka nie mam siły wstać z łóżka. Niczego nie doznaję, zupełnie jakby coś wyssało ze mnie wszystkie emocje i uczucia. Mama zaciąga mnie do lekarza, który od razu stwierdza: depresja.
Niedawno skończyłam dwadzieścia lat. Dostałam się na wymarzone studia pielęgniarskie, nauka sprawia mi dużo przyjemności. Mam kilkoro wypróbowanych przyjaciół i rodzinę, na którą mogę liczyć, plany na przyszłość. W pewnym momencie zauważam, że nie jestem w stanie wsiąść do autobusu; mam wrażenie, że się duszę. Tata wozi mnie na zajęcia. Któregoś dnia robię coś w kuchni i nagle wybucham płaczem. Czuję, jak zalewają mnie wszystkie najgorsze wspomnienia, jakby spadła na mnie mokra i śmierdząca szmata. Póki jeszcze mam siłę, idę do lekarza i słyszę znajomą diagnozę: depresja.
Mam dwadzieścia kilka lat. Mam pracę, którą lubię i która daje mi radość. Mam chłopaka, za którym przepadam. Mam przyjaciół i znajomych. Niczego mi nie brakuje. Kiedy pojawiają się znane już wcześniej atrakcje, takie jak przejmujący smutek, napady płaczu niezależne od okoliczności i narastające odrętwienie, mój chłopak zaciąga mnie do lekarza, który po zapoznaniu się z moją dokumentacją orzeka – cóż za niespodzianka – depresję.
Zbliżam się do trzydziestki…
Mam trzydzieści parę…
Myślę, że rozumiecie, do czego zmierzam. Depresja nie wynika bezpośrednio z przyczyn zewnętrznych: można czuć jesienną chandrę, załamać się z powodu utraty pracy, przeżywać głęboki smutek po śmierci bliskiej osoby. Są to stany całkowicie naturalne, konsekwencje życiowych doświadczeń. Depresja jest stanem patologicznym – jest chorobą. Jest wywoływana przez określone zaburzenia ośrodkowego układu nerwowego; może także towarzyszyć innym chorobom (klasycznym przykładem jest niedoczynność tarczycy).
Można się zastanawiać, dlaczego nie jest traktowana jak inne choroby czy urazy, chociażby wrzody żołądka czy złamana ręka. Powody wydają się być złożone.
Istnieją choroby określane jako stygmatyzujące (potocznie nazywane wstydliwymi). Należą do nich choroby psychiczne, weneryczne, łuszczyca; kiedyś gruźlica, epilepsja, wrodzone zniekształcenia ciała. Za taką chorobą kryje się zwykle cały wachlarz przesądów i uprzedzeń, od najbardziej absurdalnych do pseudonaukowych:
- są dowodem działania bliżej nieokreślonego Zła, rodzajem opętania,
- są karą za niemoralne postępowanie, własne lub rodziców,
- można się nimi zarazić od samego spojrzenia,
- wiążą się z określonymi, patologicznymi cechami charakteru, na przykład agresją,
- osoby chore absolutnie nie mogą mieć dzieci, ani własnych ani adoptowanych,
- …
Podejrzewam, że nikt z nas nie jest wolny od takich czy innych uprzedzeń. Stereotypy mają to do siebie, że porządkują świat i ułatwiają myślenie; jednak z drugiej strony zubożają postrzeganie rzeczywistości. W stereotypowym myśleniu brak niuansów, przede wszystkim jednak nie ma w nim empatii. Jeśli już na wejściu przypiszecie człowieka do określonej kategorii, to prawdopodobnie nawet nie spróbujecie go zrozumieć, a tym bardziej wejść w jego buty.
Wracając jednak do depresji i generalnie chorób psychicznych…
Nie traktuje się ich jak inne choroby także z uwagi na to, jak są diagnozowane i leczone. Współczesna medycyna nie pozwala zobaczyć depresji w analizie krwi, badaniu obrazowym; nie jest w stanie jej zmierzyć za pomocą najbardziej wymyślnej aparatury. Diagnoza opiera się na wywiadzie z pacjentem i na udzielanych przez niego odpowiedziach. Dobry specjalista zwróci uwagę na zachowanie chorego, pewne cechy jego wyglądu jak mimika czy postawa ciała – i to wszystko.
Dlatego właśnie dla postronnej osoby objawy depresji mogą wydawać się kaprysem, lenistwem, złym charakterem. Jeśli chory nie może wstać z łóżka i brak mu siły na codzienne obowiązki, jest zwyczajnie leniwy. Jeśli się tnie – przy depresji zadawanie sobie bólu może być sposobem na to, żeby móc cokolwiek odczuwać – to jest wymysł rozpieszczonego nastolatka. I tak dalej.
Stąd właśnie biorą się popularne rady:
Weź się w garść
Pracuj nad sobą
Gdybyś miał innych znajomych / słuchał innej muzyki / nie czytał tyle książek / był mi posłuszny / etc. to na pewno byś nie zachorował
Musisz zmienić sposób myślenia, więcej optymizmu!
Wymyśliłeś sobie chorobę
Jakbyś chciał być zdrowy, to byłbyś zdrowy
Tutaj moja osobista prośba. Nigdy nie mówicie takich rzeczy choremu na depresję. W ten sposób dołożycie mu tylko dodatkowego ciężaru: przytłaczającego poczucia winy.
Wyślijcie go raczej do lekarza, a kiedy będzie to konieczne, nawet zaprowadźcie. To nie jest tak, że chory nie chce się leczyć. On po prostu nie jest w stanie podjąć działania, a czasem nawet poprosić o pomoc. Jeśli podejrzewacie u takiej osoby plany samobójcze, macie prawo zgłosić ją do natychmiastowego przymusowego leczenia, ponieważ jest to stan zagrożenia życia.
Pamiętajcie że nieleczona depresja jest chorobą śmiertelną.
Tutaj zaś obiecane linki:
- kawa na ławę o tym, jak czuje się chory na depresję
- materiały z niedawnej kampanii społecznej
- skala Becka stosowana do wstępnej diagnozy
Polecana przeze mnie literatura:
- Antoni Kępiński Melancholia
- Gro Dahle, Svein Nyhus Włosy mamy
- Grażyna Jagielska Anioły jedzą trzy razy dziennie. 147 dni w psychiatryku
Polecam także film Prozac Nation Erika Skjoldbjærga.