Łotr 1 jako „film idealny”

Łotr 1 jako „film idealny”

czyli

Jackie Chan i Bob Marley ratują świat

Uwielbiam Gwiezdne Wojny. Kocham je miłością bezmyślną od pierwszego wejrzenia w kinie Jubilat w Głogowie, jakoś w połowie lat 80. najgorszego wieku w historii ludzkości. To tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś chciał mi zarzucić przejście na ciemną stronę Mocy. Nie chcę się tu znęcać nad logiką scenariusza czy zgodnością z wiedzą naukową. Raz, że byłoby to wyważanie otwartych na oścież drzwi, a dwa, że nie tylko za te nieścisłości kochamy Star Wars ;) Rogue One nakłonił mnie jednak do innych przemyśleń. Swoją drogą - dlaczego akurat łotr, a nie ladaco lub rzezimieszek,…Czytaj dalej …