Pani Wyrocznia
czyli
przegrana walka z przeszłością
Autor tekstu: Antoni Walicki
Jakiś czas temu odkryłem coś bardzo interesującego. Sporo osób, różniących się od siebie pod wieloma względami, ma podobne wspomnienia z dzieciństwa. A dokładniej – ze szkoły. Jeszcze dokładniej – z lekcji WF-u. Po niektórych nigdy bym się tego nie spodziewał, ale tak – zgadza się. Ci wysportowani, pewni siebie, przebojowi ludzie, często w głębi duszy czują się kompletnymi niezdarami, które w każdej chwili mogą zginąć potykając się o własne nogi.
Zapewne czytelnicy w stosownym wieku pamiętają stosowaną podczas gier zespołowych praktykę wybierania drużyn przez kapitanów, którymi zostawali oczywiście najlepsi. Nietrudno zgadnąć, w jakiej kolejności kapitanowie dobierali sobie graczy. Okazuje się, że niektórzy z nas do dziś co jakiś czas czują się jednym z tych, którzy zawsze wybierani są jako jedni z ostatnich. Życie toczy się rozmaicie. Zdarza się, że dopiero długo po zakończeniu obowiązkowych zajęć z namiastki sportu odkrywamy prawdziwą radość z aktywności fizycznej. Ku wielkiemu zadziwieniu wuefistów narzekających, że młodzież na wszelkie sposoby usiłuje wymigać się od darmowych lekcji, a następnie wydaje ciężkie pieniądze na płatne, nieobowiązkowe zajęcia. Wczesne etapy życia wywierają jednak wpływ na zawsze; w głowie coś zostaje, coś, co przypomina o sobie w najbardziej niespodziewanym momencie za sprawą jakiegoś błahego w oczach innych wydarzenia lub rzuconych w przelocie słów. Niejedna osoba ukrywa przed otoczeniem postać całkiem inną, niż wizerunek, który widzą inni. Trudno nie zastanowić się nad tym zjawiskiem przy lekturze „Pani Wyroczni” autorstwa Margaret Atwood.
Bohaterka książki, Joan Foster, to autorka głośnego bestsellera, właścicielka pięknych włosów i olśniewającej figury, żona lewicowego polityka. Mądra, sławna i piękna. Tak właśnie postrzega ją świat. Jednak zarówno przeszłość, jak i obecne życie Joan kryją niejedną tajemnicę, które niewątpliwie zadziwiłyby męża, przyjaciół i czytelników, gdyby prawda wyszła na jaw. A co ważniejsze – sama Joan nieszczególnie ma ochotę rozpamiętywać wcześniejsze etapy swojego życia.
Matka Joan oczekiwała, że jej córka będzie piękna, subtelna i osiągnie w życiu wiele sukcesów, dlatego też nadała jej imię po znanej aktorce. Joan zawiodła jednak oczekiwania rodzicielki na tak wielu płaszczyznach, ile tylko można sobie wyobrazić. Przede wszystkim była bardzo grubym dzieckiem. Zapisana na lekcje baletu nie doznała zaszczytu zatańczenia w wymarzonym kostiumie motyla, ponieważ nauczycielka stwierdziła, że obecność pulchnej dziewczynki w jej wypieszczonym układzie choreograficznym zniszczy zaplanowany efekt. Joan została kulką naftaliny, wzbudzając entuzjazm przybyłych na przedstawienie tatusiów – i tylko ich. Zarówno koleżanki, jak i sama zainteresowana świetnie zdawały sobie sprawę, że „specjalna rola” to zwykłe oszustwo i bynajmniej nie o to chodziło, żeby Joan szczególnie uhonorować. W historii dzieciństwa Joan nie mogło oczywiście obejść się też bez rówieśniczek prześladujących wyróżniającą się i zajmującą najniższe miejsce w hierarchii grupy koleżankę, rzecz jasna, przy całkowitej nieświadomości dorosłych.
Jako nastolatka Joan nadrabia brak atrakcyjności humorem, a na złość matce, która najchętniej ukryłaby przed światem tak nieudane dziecko nosi jaskrawe, rzucające się w oczy stroje. W jej życiu następuje jednak nieoczekiwanie przełom. Umiera ukochana ciotka, jedyna osoba w rodzinie, z którą Joan ma dobry kontakt, bratanicy zaś zostawia w spadku spory majątek, który pozwoliłby jej na uniezależnienie się od rodziców, ale jest jeden warunek: dziewczyna musi schudnąć.
Warunek zostaje spełniony i Joan rozpoczyna nowe życie jako piękna kobieta i znana pisarka. Starannie ukrywa przed nowymi znajomymi, a nawet własnym mężem zarówno swoje poprzednie życie w nieatrakcyjnej postaci, jak i fakt pisania pod pseudonimem mało ambitnych, lecz sprawiających dużą radość czytelniczkom romansów historycznych. Przeszłość jednak nie daje o sobie zapomnieć. Niespodziewanie Joan spotyka jedną ze swoich prześladowczyń z dzieciństwa, obecnie sympatyczną młodą kobietę, w której pamięci dawna znajomość z Joan w ogóle się nie zachowała. Wścibski dziennikarz odkrywa dawne życie, o którym Joan chciałaby zapomnieć, aby móc szantażować znaną pisarkę. Upiory z przeszłości mieszkają jednak przede wszystkim w głowie samej Joan.
Pisarka odkrywa, że żywi nienawiść do swoich pięknych bohaterek, które po licznych perypetiach zawsze wiążą się z ukochanym mężczyzną, a potem żyją długo i szczęśliwie. Joan traci kontrolę na powieściami, w których swojego miejsca zaczyna żądać duch uśmierconej przez autorkę złej pierwszej żony głównego bohatera, przybierający postać niezwykle grubej kobiety. W końcu Joan postanawia raz jeszcze rozpocząć nowe życie, pozorując własną śmierć i wyjeżdżając do innego kraju. Okazuje się jednak, że ucieczka przed samą sobą nie jest taka łatwa.
Kanadyjska pisarka Margaret Atwood jest autorką wielu powieści, między innymi słynnej dystopii „Opowieść podręcznej”. „Pani Wyrocznia” wydaje się wśród nich szczególna, głównie ze względu na wnikliwe oddanie zjawisk, z którymi często stykamy się w życiu. Trudności z uwolnieniem się od wpływu urazów z dzieciństwa, postrzeganie siebie, bynajmniej nie słodkie i miłe zachowania dzieci w grupie, przykry fakt, że wyrządzonych komuś krzywd często sobie nie uświadamiamy. A także przewrotna dewiza nauczycielki Joan, mówiąca, że jeśli znalazłeś się w niezręcznej sytuacji, powinieneś udawać, że jest to zamierzone. Książka dobra do zimowych/wiosennych/letnich/jesiennych rozważań. Polecam!